Sąd kwestionuje bankowe informowanie o WIBORze

Artykuły

Pierwszy wyrok, który unieważnił umowę kredytu złotowego opartego na WIBOR-ze, wywołał niemałe poruszenie. Z uzasadnienia wynika jednak, że problemem może nie być sam WIBOR, ale to, jak bank o nim informował.

Wyrok Sądu Okręgowego w Suwałkach z 22 stycznia 2025 r. wstrząsnął sektorem bankowym - po raz pierwszy bowiem zakwestionowano zapisy, które wprowadzały WIBOR do umowy. Sąd uznał je za abuzywne, a ponieważ były kluczowe dla całej umowy kredytu hipotecznego dawnego Getin Noble Banka, to uznał ją za nieważną.

- Klienci zaciągnęli kredyt razem z pożyczką na skredytowanie kosztów kredytu. Umowa przewidywała standardowy zapis, że oprocentowanie jest sumą marży banku oraz wskaźnika WIBOR3M. Sformułowaliśmy zarzut, że wskaźnik ten powstaje w sposób niejasny, na podstawie wskazań banków, niezależnie od stóp pro-centowych wyznaczanych przez Narodowy Bank Polski. W rezultacie jest to wskaźnik ustalany przez prywatne podmioty, które czerpią korzyści z jego wysokości, co tworzy skłonność do manipulacji - mówi Beata Strzyżowska, radca prawny reprezentująca kredytobiorców.

W liczącym 40 stron uzasadnieniu wyroku sąd zwraca uwagę, że ani w umowie, ani w żadnym innym dokumencie nie poinformowano konsumentów, czym jest stawka referencyjna WIBOR3M, ani kto tę stawkę ustala oraz na jakich zasadach. Takiej informacji nie przekazano także ustnie.

- W trakcie procesu wyszło, że pracownik banku, który zawierał umowę z kredytobiorcami, nie wiedział, co to jest WIBOR3M i w jaki sposób powstaje. Brakowało informacji o tym, jak będzie się zmieniało oprocentowanie, a do tego we wzorcu umowy było napisane, że raty będą stale, podczas gdy wzrosły trzykrotnie - mówi Beata Strzyżowska.


OŚWIADCZENIE O RYZYKU NIEWAŻNE

Kredytobiorcy przy składaniu wniosku kredytowego podpisali oświadczenie o tym, że są świadomi wpływu zmian stóp procentowych na wysokość zobowiązania oraz wysokość rat, i akceptują to ryzyko.

Zdaniem sądu kredytobiorcom nie wytłumaczono jednak właściwie, na czym to ryzyko polega, a oświadczenie miało charakter blankietowy (zawierało np. zapisy dotyczące ryzyka zaciągnięcia kredytu w walucie obcej, które nie dotyczyło kredytobiorców). Sąd zwrócił także uwagę, że symulacje wariantów spłat kredytu zamieszczono obok wykresu, który pokazywał spadek wskaźnika WIBOR3M od września 2012 do początków 2015 r., co wobec braku należytego wyjaśnienia zasad tworzenia wskaźnika WIBOR3M mogło budzić przekonanie, że ryzyko wzrostu oprocentowania właściwie nie zachodzi.

Co na to bank? Apeluje. I szeroko to uzasadnia.

- Złożyliśmy w imieniu pozwanego banku apelację od tego wyroku. Podnieśliśmy m.in., że ani ustawodawstwo, ani orzecznictwo w dacie zawarcia kwestionowanych umów nie przewidywało obowiązku informowania konsumenta, kto jest administratorem wskaźnika referencyjnego i jaka jest metoda jego wyznaczania. Bank powinien poinformować, co to jest ryzyko zmiennej stopy procentowej, i taką informację zgodną z rekomendacją S KNF pozwany bank przedstawił. Mało tego, obowiązująca w dacie zawarcia tych umów ustawa o kredycie konsumenckim, wprowadzała wzór formularza informacyjnego, który zawierał informacje m.in. o zmiennym oprocentowaniu. Ani ta ustawa, ani formularz informacyjny, który był załącznikiem do ustawy, nie przewidywały obowiązku podania kredytobiorcy, kto jest administratorem WIBOR-u oraz według jakiej metody ten wskaźnik jest wyznaczany. Nie wymagał także tego organ nadzoru [KNF red.], który wprowadził już pięć rekomendacji dotyczących ekspozycji kredytów zabezpieczonych hipotecznie - mówi Wojciech Wandzel, adwokat z kancelarii KKG Legal, reprezentujący bank.

Sąd uznał jednak, że postępowanie banku naruszało dobre obyczaje, a także deklaracje i zalecenia wynikające z Kodeksu etyki bankowej z 2013 r. oraz Rekomendacji S z 2013 r. W szczególności chodzi o oświadczenie o ryzyku stopy procentowej oraz o ryzyku zmiany ceny rynkowej zabezpieczenia, a także ustne informacje przekazane powodom przez pracownika banku. Co prawda zalecenia te nie miały charakteru wiążącego, ale ich zlekceważenie zdaniem sądu należy ocenić nagannie.

- Z drugiej strony, gdyby przyjąć, że istniał taki obowiązek, to tego typu informacje kredytobiorca mógł z łatwością pozyskać z ogólnie dostępnych źródeł, czyli z Internetu. Dodam, że już w 2015 r., a więc w okresie zawarcia kwestionowanych umów kredytu, każdy miał dostęp do wspomnianych informacji - mówi Wojciech Wandzel.

W ocenie sądu jednak informacja o podmiocie zarządzającym WIBOR3M i o regulaminie jego wyznaczania, nie były informacjami powszechnie dostępnymi, a w konsekwencji łatwymi do uzyskania przez „dostatecznie uważnego i rozsądnego przeciętnego konsumenta". Bank przy tym powinien poinformować kredytobiorców co najmniej o stronie internetowej, gdzie mogli pozyskać te informacje, co pozwoliłoby powodom na możliwość dokonania oceny uczciwości klauzuli zmiennego oprocentowania w zakresie stawki WIBOR3M.


WIBOR podatny na manipulację

Sąd nie zgodził się ze stanowiskiem banku, że stawki WIBOR nie można kwestionować, gdyż jest nadzorowana przez organy państwowe, a sam wskaźnik jest kluczowy w rozumieniu rozporządzenia BMR. Sąd nie znalazł takiego zakazu w prawie polskim, a do tego zwrócił uwagę, że w momencie zawierania umowy nie podlegał żadnemu nadzorowi ani regulacji ustawowej.

- Zarzucaliśmy niezgodność umowy z BMR. Choć wstała ona zawarta przed powstaniem tego rozporządzenia, to jednak powstało ono, aby przeciwdziałać manipulacjami wskaźników bankowych. Wskazaliśmy na orzecznictwo TSUE, że taki wskaźnik można i należy badać, sprawdzając czy klauzula była transparent-na, wyraźna oraz czy każda rozsądna osoba, która przeczytała tę klauzulę, była w stanie ją zrozumieć. Dowody wskazały, że nie. Dodatkowo postanowienia na temat oprocentowania były w urno-wie napisane drobnym drukiem i sąd stwierdzi!, że były trudne do odczytania nawet przy pomocy lupy - mówi Beata Strzyżowska.

Co więcej, zdaniem sądu, uczciwość klauzuli zmiennego oprocentowania ze stawką WIBOR wydaje się wątpliwa. Sąd powołuje się tutaj na wyniki kontroli NIK, „w której stwierdzono przypadki zawyżenia kwotowania przez niektóre banki stawek WIBOREM znacznie ponad poziom akceptowany na rynku". A jak wskazuje sąd, skoro rzetelność i dokładność wskaźnika WIBOR budzi wątpliwości wobec potencjalnej możliwości jego zmanipulowania przez podmioty uczestniczące w fixingu, to wątpliwe jest, by dobrze poinformowany i rozsądny konsument chciałby zawrzeć taką umowę.

- Sąd Okręgowy w Suwałkach jako jedyny sąd w Polsce twierdzi, że bank powinien poinformować kredytobiorcę, iż wskaźnik referencyjny WIBOR jest rzekomo podatny na manipulację. Podstawą przywołanej konkluzji jest informacja, że banki kilkukrotnie kwotowaly wyżej. Procedura ustalania wskaźnika referencyjnego polega jednak na tym, że każdy bank podawał swoją stawkę - i było to wiążące w tym sensie, że bank miał obowiązek udzielić depozytu innemu bankowi po podanej przez siebie stawce. Dodatkową zasadą było to, Że skrajne wartości były przez administratora odrzucane w procesie wyznaczania wskaźnika. W przypadku natomiast LIBOR, na którego nieprawidłowości powołuje się SO w Suwałkach, nie istniał obowiązek zawarcia transakcji. Kwotowania w ramach LIBOR miały bowiem charakter niewiążących ocen eksperckich. Ponadto LIBOR, w przeciwieństwie do WIBOR, nigdy nie był wyliczany wraz z symetryczną stawką bid, czyli stopą procentową, po której banki byłyby gotowe przyjąć środki od innego banku - mówi Wojciech Wandzel.

Sąd stwierdził ostatecznie, że doszło do nierównowagi kontraktowej ze szkodą dla kredytobiorców, co uzasadnia uznanie klauzuli zmiennego oprocentowania za nieuczciwy warunek.

- To jest drugi taki wyrok dotyczący WIBOR-u, który zapadł w Suwałkach. W pierwszej sprawie jednak sytuacja była trochę inna, gdyż kredytobiorca bronił się przed bankiem - mówi Beata Strzyżowska.

Wyrok nie jest prawomocny, a w drugiej instancji sprawą zajmie się Sąd Apelacyjny w Białymstoku, który znany jest raczej z prokonsumenckiego stanowiska. To tam już w 2017 r., czyli dwa lata zanim TSUE wydał słynny wyrok w sprawie państwa Dziubaków, zapadały korzystne orzeczenia dla frankowiczów.

Czas oczekiwania w apelacji białostockiej wynosi ok. roku, dwóch lat, ponieważ sądy odwoławcze rozpoznają bardzo duży wolumen apelacji od wyroków w tzw. sprawach frankowych. Warto jednak podkreślić, że Sąd Apelacyjny co najmniej 10 razy wydawał negatywne decyzje w sprawie zabezpieczeń dla kredytobiorców złotowych kwestionujących WIBOR, często wypowiadając się także co do meritum sprawy. Sąd ten w ramach takich wypowiedzi uznawał, że nie ma podstaw co do kwestionowania wskaźnika referencyjnego W1BOR - mówi Wojciech Wandzel.





Opracował: Marek Muszyński

Pierwotnie tekst ukazał się: Puls Biznesu z dnia 18.03.2025 r.



Nasza strona przetwarza informacje zawarte w plikach cookies, dzięki którym nasz serwis może działać lepiej, a także w celach statystycznych. Kliknij Zgadzam się, by wyrazić zgodę. Jeśli odmówisz, wykorzystamy tylko niezbędne cookies. W celu ustawienia preferencji przejdź do ustawień.